Prokuraturę
w Hajnówce zaalarmowali działacze ekologicznej organizacji Pracownia na
rzecz Wszystkich Istot. Ich zdaniem wycięte w marcu przez leśników dwa
drzewa miały ponad sto lat, więc według obowiązujących w tamtym rejonie
planów urządzania lasu nie wolno było ich tknąć. Drzewa wycięto w
leśnictwie Leśnica, kilka kilometrów na zachód od Białowieży i
obejmującego niewielką część unikatowej puszczy parku narodowego.
Wstępne
szacunki opierali na średnicy ściętych klonów i liczbie słojów rocznego
przyrostu. Oba wskaźniki zdaniem ekologów znacznie przekraczały
dopuszczalne. Dopiero jednak badanie przez specjalistów, którym
dostarczono próbki ściętych drzew, pokazało jak bardzo. Chociaż trzy
opinie różnią się między sobą nieco w szczegółach, wiek jednego z drzew
oceniono na co najmniej 122 lata, a drugiego - ponad 160. Ekspertyzy
wykonały osoby z placówek naukowych o trudnym do podważenia
autorytecie: dr Bogdan Jaroszewicz ze Stacji Geobotanicznej
Uniwersytetu Warszawskiego w Białowieży, dr Dan Wołkowycki z
Politechniki Białostockiej i dr Ewa Pirożnikow z wydziału biologii
Uniwersytetu w Białymstoku.
Opinie
tych osób nie robią jednak wrażenia na leśnikach z nadleśnictwa
Hajnówka, którzy nadal utrzymują, że drzewa miały 80 lat, więc można
było je wyciąć bez żadnych konsekwencji. Ich zdaniem wynika to z planu
urządzania lasu, według którego na tym terenie nie mogły rosnąć starsze
drzewa, oraz... z liczenia liczby słojów.
- Nie do końca wierzę
ekspertyzom ekologów. Nie znam metodyki, według której zostały
przeprowadzone, dlatego nie zamierzam ich komentować - mówi Andrzej
Nowak, inspektor nadzoru nadleśnictwa Hajnówka. Zapowiada, że jeżeli
sprawa trafi przed sąd, leśnicy zażądają powołania kolejnego biegłego.
A
to staje się coraz bardziej prawdopodobne. Kilka dni temu policja w
Hajnówce zakończyła postępowanie wyjaśniające i oficjalnie wszczęła
śledztwo.
- Teraz, gdy nie ma wątpliwości co do wieku drzew, a
tym samym faktu popełnienia przestępstwa, liczymy na przekazanie sprawy
do sądu i wyciągniecie konsekwencji wobec osób, które są za to
odpowiedzialne - ma nadzieję Adam Bohdan z Pracowni na rzecz Wszystkich
Istot. Gdyby sąd podzielił jego punkt widzenia, osoby odpowiedzialne za
wycinkę drzew mogły trafić do więzienia nawet na dwa lata.