Pałac carski , którym w sierpniu i wrześniu 1939 roku mieścił się szpital wojenny Nr 502 |
Hasło powiązane:
|
W sierpniu 1939 roku, na tydzień przed wybuchem II wojny światowej, w Białowieży zorganizowany został szpital wojenny Nr 502. Ulokowano go w zachodnim skrzydle pałacu carskiego i częściowo w znajdującym się nieopodal schronisku turystycznym.
Komendantem szpitala był lekarz w stopniu majora - obywatel polski pochodzenia holenderskiego. Zespół lekarski składał się z 38 osób i rekrutował się przeważnie z Poznania. W skład szpitala wchodził też liczny personel sanitarny. Roman Jasiński w swoich wspomnieniach „Wrzesień pod Alpami” (Warszawa 1974) ocenia jego stan na kilkadziesiąt osób - sanitariuszki rekrutowały się z Kaliskiego i Poznańskiego.
W owym czasie na Białostocczyźnie, poza białowieskim, działały jeszcze dwa szpitale - w Białymstoku i Grodnie. Wszystkie trzy podlegały szefowi służby sanitarnej Okręgu Etapowego (OK III-Grodno), którym był płk dr Mieczysław Henoch.
1 września 1939 roku, we wczesnych godzinach rannych, dwa samoloty niemieckie zrzuciły na Białowieżę 16 bomb. Część z nich trafiła w cerkiew, która uległa znacznemu zniszczeniu, inne spadły na teren Parku Pałacowego, w pobliżu pałacu i schroniska, w których mieścił się szpital. Na szczęście oba obiekty zostały nienaruszone, jedna z bomb roztrzaskała tylko ok. 400-letni dąb, a w pałacu wyleciało kilka szyb w oknach. Zaraz po nalocie cały personel szpitala rozpoczął kopanie rowów ochronnych dla rannych, przeprowadzając przy tym szereg ćwiczeń, głównie obrony przeciwgazowej.
7 września przez Białowieżę w kierunku Wilna ewakuowały się bielskie władze powiatowe wraz ze starostą Zelisławem Januszkiewiczem. Ewakuacji poddała się również Dyrekcja Lasów Państwowych w Białowieży. Ostatni jej pracownicy opuścili Białowieżę 11 września. Nazajutrz, w południe, nad pałacem przeleciały w kierunku południowym trzy bombowce niemieckie, jednak bomb nie zrzuciły. W tym samym dniu rozpoczęto ewakuację szpitala.
Zygmunt Kosztyła i Józef Kuźmiński w swojej publikacji „Wojskowa służba zdrowia we wrześniu 1939 roku na Białostocczyźnie”, zamieszczonej w książce „Służba Zdrowia Białostocczyzny w II wojnie światowej” (Białystok 1985) podają, że personel wojskowy został ewakuowany do Zamościa. Z relacji bezpośrednich uczestników wydarzeń wynika natomiast, że ewakuacja odbyła się w kierunku wschodnim. Obfitowała ona w wiele przygnębiających momentów. Odwołajmy się w tym miejscu do wspomnień Jery Schnitter-Mejer, po wojnie mieszkanki Poznania, która w 1939 roku, będąc studentką medycyny, zgłosiła się na ochotnika do pracy jako pielęgniarka w szpitalu w Białowieży, do którego skierowany został jej ojciec, lekarz dr Jerzy Schnitter.
Po wyjściu z Białowieży, kolumna skierowała się na wschód. W ciągu dnia wszyscy spali w lesie, maszerowano zaś nocami. - 17 września rano - pisze we wspomnieniach p. Jera Schnitter-Mejer - wpadli na nas nagle czerwonoarmiejcy. Widok tego wojska był szokujący: na sznurkach karabiny, w łapciach, okropnie wyglądający. Natychmiast oddzielono oficerów od szeregowców, którym dano karabiny zachęcając: - Możecie sobie teraz postrzelać do tych waszych krwiopijców, co was tak wykorzystywali. Ponieważ żołnierze odpowiedzieli, że nie czuli się wyzyskiwani - nikt nie strzelał. Wówczas sowieci rozkazali, by oficerowie pozostali, a reszcie pozwolono wrócić do domu. Część pielęgniarek pozostała jednak z lekarzami.
Aresztowanych zaprowadzono do Wołkowyska. Oficerów i towarzyszące im sanitariuszki czterokrotnie przewożono głównymi ulicami Wołkowyska, gdzie po jednej stronie stali Białorusini a po drugiej Żydzi, którym nakazano rzucać w jeńców kamieniami lub jabłkami. Następnego dnia wszystkich wepchnięto do wagonów, które ruszyły na północny wschód. - Po kilku dniach wysadzili nas w miasteczku Ostaszków.
Nie wszyscy przeżyli tę podróż. Kilka trupów wyrzucono z wagonów. Mojego ojca nie poznałam, gdyż zupełnie osiwiał - wspomina p. Jera. Aresztowanych rozmieszczono w obozie na wyspie jeziora Seliger, w zabudowaniach po zlikwidowanym zakonie. Warunki były straszne. Oficerowie polityczni Armii Czerwonej przeprowadzali pogadanki propagandowe... co noc o drugiej, trzeciej nad ranem. Jeżeli któryś z jeńców zmarł, zwłoki po prostu wrzucano do jeziora. Władze nie dbały o racjonalne żywienie więźniów.
Na początku listopada rozpoczęto wywożenie jeńców z obozu w Ostaszkowie. Kierowano ich najczęściej do innych obozów, a w ich miejsce przywożono aresztowanych polskich policjantów. Część przetrzymywanych (sanitariusze, pielęgniarki, szeregowi żołnierze) przewożono do granicy radziecko-niemieckiej, skąd, po uzgodnieniach z hitlerowcami, kierowano do okupowanej Polski.
10 lub 11 grudnia obóz na wyspie opuściła Jera Schnitter. - Był to ostatni, najgorszy dzień, który pamiętam, bo ciągle widzę ojca stojącego na brzegu jeziora (chciałam zostać, ale mi nie pozwolił, zresztą Rosjanie też by nie pozwolili). Jera Schnitter-Mejer już nigdy więcej nie zobaczyła ojca.
Likwidowanie polskich więźniów rozpoczęło się 4 kwietnia 1940 roku i trwało aż do 19 maja. Przewożono ich wagonami więziennymi do oddalonego o 260 kilometrów budynku NKWD w Kalininie, rozmieszczając w celach więzienia wewnętrznego. Tu rozstrzeliwano, zwłoki ładowano na ciężarówkę i wywożono do lasu w pobliże wsi Miednoje.
Wróćmy jednak jeszcze do Białowieży. 17 września przywieziono tu znaczniejszą partię rannych (20 wozów sanitarnych). Ponieważ nie było już personelu szpitalnego, zawiązał się samorzutnie komitet obywatelski, który z dużym zaangażowaniem zajął się udzielaniem pomocy rannym w naprędce zorganizowanym szpitalu polowym. W skład komitetu wchodziły przeważnie żony pracowników administracji Dyrekcji Lasów Państwowych. Z relacji Juliusza Ojrzanowskiego z Hajnówki wiemy, że były to m.in. panie - Jenkowa, Podgajewska, Pągowska, Moraczewska. Przed paroma laty dowiedziałem się, że jako sanitariuszka pracowała w szpitalu także Zofia Karpińska (zamężna - Pokacka) - jedna z córek Jerzego Jana Karpińskiego, dyrektora Parku Narodowego w Białowieży. Pomocy fachowej rannym udzieliła służba zdrowia Suwalskiej i Podlaskiej Brygady Kawalerii, które 20 września zatrzymały się w Białowieży, w celu reorganizacji. Po wkroczeniu tu oddziałów sowieckich, wszystkich rannych wywieziono do Wilna. (oprac. Piotr Bajko)