Mogiła w oddz.485 |
W oddziale 485 obok uroczyska Nieznany Bór, przy torach kolejowych znajduje się symboliczny grób Lidii i Konstantego Barmutów. Drewniany krzyż zaopatrzony jest w tabliczkę z napisem „Lidia i Konstanty. I odpuść nam nasze winy...”. Obok krzyża usypano niewielki kopiec z kamieni. Lidia i Konstanty Barmutowie zostali zamordowani przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. O szczegółach egzekucji opowiada pan Waldemar Monkiewicz. Jego relacja została opublikowana w „Gazecie Współczesnej” nr 192 z 19 sierpnia 1985 roku:
„Pierwsza egzekucja odbyła się 12 VIII 1942 r. Przygotowano ją pod kierownictwem Amtskommisarza Alberta Schartonoreza przy ul. Stoczek w pobliżu zabytkowej cerkwi, (...) kina i głazu - pomnika ustawionego tutaj przed wojną ku czci Józefa Piłsudskiego. Do słupów telefonicznych przybito w poprzek deskę i przywiązano sznury z pętlami tworząc prowizoryczną szubienicę.
Pierwszymi ofiarami okazali się 36-letni Konstanty Barmuta, z zawodu telefonista i jego żona, 30-letnia Lidia. Zamieszkiwali wraz z dwiema małymi córeczkami na stacji kolejki w Nieznanym Borze (...), w znajdującym się tam wagoniku hotelowym.
Mimo szalejącego terroru udzielali oni wszechstronnej pomocy ludziom ukrywającym się w Puszczy Białowieskiej. Jeden z oficerów radzieckich ujętych przez Niemców, nie wytrzymał tortur i powiedział, że Barmutowie zaopatrywali go w żywność. Tego samego dnia żandarmi zabrali Barmutów pozostawiając ich nieletnie dzieci bez żadnej opieki. W momencie, gdy Barmuta zamierzał pożegnać się z jedną ze swych córek i wziął ją na ręce, Niemcy kilkakrotnie uderzyli go pałkami po głowie; tracąc z bólu przytomność upuścił dziecko do przydrożnego rowu.
Tymczasem żandarmi w Białowieży spędzili mieszkańców osady przed cerkiew, gdzie wspomniany komisarz polecił Barmutom stanąć na wózku pod szubienicą. Przechodzącego w pobliżu cerkwi Jana Kozaka żandarm usiłował zmusić do założenia Barmutom pętli na szyję. Pomimo groźby, że za nie wykonanie polecenia grozi śmierć, J. Kozak kategorycznie odmówił. Wówczas pętlę założył osobiście komendant policji pomocniczej - Kosychin. Po egzekucji zwłoki pozostawiono na szubienicy przez kilka dni, po czym zakopano je na miejscowym cmentarzu”.