Pamiętnik o powstaniu Białowieskiem


Strona tytułowa wspomnień Tomasza Kraskowskiego.

Pełny tytuł: Pamiętnik o powstaniu Białowieskiem, mający służyć jako materiał do historji powstań litewsko-ruskich.

Wydany przez Księgarnię Polską w Paryżu w 1836 roku, stron 16.

(Wg Bibliografii Estreichera autorem wspomnień jest Tomasz Kraskowski)

(Zachowano oryginalną pisownię, pominięto tylko niektóre znaki diakrytyczne)


Cieniom
Michała Wołlowicza
zamordowanego w Grodnie z rozkazu cara Mikołaja
w 1833

Nec vultus instantis tyranni
Nenie quatit solida

Verba volant, facta manent. -


Między powstaniami z powodu ostatniej rewolucji Polskiej niepoślednie miejsce trzyma, powstanie w puszczy Białowieskiej, którego uskutecznienie przyśpieszył dany przez gubernią Wileńską przykład. Zgromadzający się w Grodnie u Adwokata Józefa Haciskiego patryoci, mieli zamiar uderzenia na słaby garnizon, i tym sposobem połączenia się z powstańcami augustowskiemi, których posłaniec przechowywany w jednym z klasztorów, zapowiadał zbliżenie się ich do granicy. Działo się to 20 Marca 1831 r. v. s. – postrach ogarnął był urzędników rossyjskich do tego stopnia, że Gubernator Bobiatyński w trwodze i pokorze odwiedził Żylińskiego i Niemcewicza o których skłonności do podzielenia rewolucyjnego zawodu niepowątpiewał. Żyliński z przyrodzenia lękliwy, ujęty grzecznością Gubernatora, przyrzekł dać innym przykład spokojnego zachowania się, nikomu ze swoich niedał przystępu do posłańca augustowskiego, owszem zaręczył że to był łgarz, pijak i jako laki niegodny wiary, i że on w swej rostropności nie sądzi, ażeby to była dogodna pora do zaczęcia. Tym sposobem straciwszy zręczność połączenia się z powstaniem augustowskiem, patryoci stali się powolniejszymi namowom Tomasza Kraskowskiego, który oddawna wystawiał łatwość zgromadzenia, uformowania i uzbrojenia w puszczy Białowieskiej oddziału partyzanckiego. Spokrewniony z nadleśnym tej puszczy de Ronką i Szretterami, wyjednał na nich zaręczenie przyjacielskiego przyjęcia przybywających patriotów, podzielania i wsparcia z cała leśną strażą ich przedsięwzięcia. Zaręczenie to ustnie przez Jakóba Szrettera w Grodnie dane, sprawiło: że Niemcewicz, Żyliński i Szczapiński niedowierzaniem przedsięwzięcie Kraskowskiego zwlekający, na koniec dali mu słowo że do puszczy przybędą.

Haciski w Nowogródzkie wyjechał dla uwiadomienia tamecznych patryotów, że Kraskowski 2 Kwietnia Grodno opuścił, i zabrawszy po drodze obywateli: Kazimierza Houwalta i Franciszka Prokopowicza, do nadleśnego puszczy Białowieskiej de Ronka udał się. Tam postanowiono czekać liczniejszego zebrania się, a Kraskowski co posadę rządową opuścił, niemając już osobistego bespieczeństwa, zabrawszy z sobą cały zapas broni i amunicji, w towarzystwie ucznia Gymnazium Swisłockiego Alexandra Wiesiołowskiego, w uroczysku Kletnem pierwsze obozowanie założył; zkąd dla niedostatku wody, dalej wgłąb puszczy do uroczyska Podcerkiew się przeniósł, gdzie naprawianiem broni i robieniem ładunków zajęty, oczekiwał przybycia Grodzienskich patryotów. Jakoż zmuszeni przez Ignacego Domejkę, Niemcewicz i Szczapinski 14 Kwietnia z Grodna przybyli, pierwszy do Królowego MosLu dla rozmowy z de Ronką udał się, drugi do Podcerkiew wstąpił, dla naocznego przekonania się o postępie powstania.

I.udziom, co dla braku namiętnego Ojczystą sprawią przejęcia się, same tylko niepodobieństwa marzyli; musiało bydź nie do smaku to powolne i znaku życia dać niemogące kojarzenie się. Zaczęli więc od wyrzekań na zawód, a to tem bardziej, gdy de Ronka oświadczył, że póki Obywatele i Szlachta przykładu poświęcenia się, niedadzą, on ze strażą leśną nic nieprzedsięweźmie. Niemcewicz do Kraskowskiego na puszczę wyruszył, dokąd w krótce przybyli: Żyliński, Antoni Minuczyc, Józef Ambrożewicz oraz Ignacy Krzywobłocki z Rewieńskim. Kraskowski pamiętny słów Nadleśnego de Ronka, nalegał na Niemcewicza, ażeby jako Marszałek i posiadacz dóbr w sąsiednim Brzeskim powiecie, wezwał Obywateli, a włościanom swoim nakazał przybywać pod chorągiew powstania; ale jak z jednej strony nadzwyczajna niepopularność, tak z drugiej skępstwo sprawiły, że Niemcewiez bynajmniej do wzrostu powstania nieprzyczynił się. Ztąd Kraskowski co razu najusilniej na naczelne zwierzchnictwo Niemcewicza posuwał, dbały o powodzenie, stanął w opozycji, i jako mógł człowieka niepopularnego, i jednem tylko sejmikowaniem zająć się umiejącego, walczył i dokazał, że dowództwo Janowi Żylińskiemu dawnemu żołnierzowi powierzonem było.

Sejmikowanie to zajęło wiele drogiego czasu, w przeciągu którego Kraskowski przebrany za wieśniaka wyruszył w powiaty: Wołkowyski, Słonimski, i Prużański, w celu skłonienia tamecznych Obywateli do udziału w powstaniu. Ci co najwięcej obiecywali pochowali się w lasach, żony lepsze patryotki wskazywały ich kryjówki, skończyło się na przyżeczeniach niezwłócznego przybycia. Włościanie Prezydenta Trembickiego oświadczyli gotowość przystąpienia do rewolucji pod warunkiem zniszczenia dworu Linowej, który ich bardziej niż sami moskale uciemiężał. Warunek ten tył powodem że się nadal wstrzymało od wywoływania rękojmi włościańskiej. A tak Kraskowski to tylko wskórał, że w powrócie zabrał prowadzone do Armij rossyjskiej 60 wozów z mąką, i dał początek magazynowi powstańskiemu, oraz działaniu, którego mu Żyliński z Niemcewiczem wzbraniali, ostatni przechwalając się, że z pomocą brata Tadeusza do Warszawy manowcami się przedrze, a pierwszy że jako Assessor za urlopem z Grodna przybyły, nazad do obowiązku powróci. W tern przybył od Nadleśnego de Ronka posłaniec Prokopowicz z oświadczeniem: że gdy niewidzi ażeby Obywatele do powstania zaciągać się mieli ochotę, on wzywa już zgromadzonych do opuszczenia lasu, zapewniając Kraskowskiemu, co się zabraniem mąki skompromitował, bezpieczne na czas schronienie u strzelca Pokały. Obruszyło to oświadczenie tych co do gotowego przybyli, i cudzą pracą zarządzać, przewodzić i chwałę stąd przywłaszczyć sobie mieli na celu. Wykrzyknęli że Ronka zdrajca w sidło ich ujął i Moskalom wydać zamierza, byli i tacy co już Ronkę wieszać chcieli, gdy Kraskowski rzekł w te słowa: „Niesprawiedliwie posądzacie de Ronkę o zdradę. Ronka jest równie dobry patryota jak ci co go na szubienicę wskazują a liberalista otwartszy i szczerszy od was wszystkich. Niebędąc Polakiem zapał swój wyrachowaniem miarkuje. Z tego coście powiedzieli wynika: żeście przybyli niejako powstańcy, ale jako goście Ronki któremu nakazujecie zrobić dla was powstanie. Zastanówcie się nad waszem położeniem, a dostrzeżecie: że on jako zwierzchnik leśnej straży która z wami sympatyzować niechce, jednem skinieniem za rzuconą potwarz wywieszać was może. Ja ręczę za jego gotowość do służenia sprawie naszej Ojczyzny przy pomocy obywatelskiej o którą starać się jest naszym obowiązkiem, ręczę oraz że bespieczeńlstwo osobiste każdego z was bynajmniej nie jest zagrożone i odpowiedzialność najsroższą w tej mierze biorę na siebie”. Obracając się do posłańca Prokopowicza: „Powiedz de Ronce, żeśmy przysięgli w dobrej naszej sprawie dotrwać, że wyżsi nad wyrachowanie gardzimy niebespieczeństwem, i spełnim przedsięwzięcie które w obecnych okolicznościach jest nieodzowne. „dobywając sztyletu „to żelazo uprzątnie ostatnią zawadę do zdecydowania leśnej straży.

Po odejściu Prokopowicza, Kraskowski udał się do skarbowych strzelców, których obietnicą wyjednania u Rządu Narodowego rozdziału pomiędzy nich majątków skarbowych, Białowieży, Masiewa, Teremisk, Smolatyna i Skupowa, ujął. Oświadczyli że pojmują dokładnie potrzebę powstania, ale że dowództwu Żylińskiego z Niemcewiczem w żadnym razie nieulegną: zrażeni ich nadętością i zgorszeni postępkiem pierwszego z nich, który dniem pierwej modlitwę i kazanie przerwał, rozkazując strzelcom od kaplicy odejść, prosili Kraskowskiego ażeby jak zaczął tak rzecz dalej prowadził. Kraskowski następnej nocy chodził do Królowego mostu, tam dokazał że de Ronka ostatecznie do powstania przystępując, wygotowany okolny rozkaz dla leśnej straży podpisał i sam do obozu przybył. Przyrzekł nadto udadź się z Kraskowskim pod Swisłocz dla uproszenia Generała Tyszkiewicza o przyjęcie naczelnictwa. którego Niemcewiczowi z Żylińskim strzelcy zaprzeczyli; Ronce skromność i słabość zdrowia, a Kraskowskiemu zarozumiałość szlachty objąć nie dozwalała. Jakoż z Łuki posłali adres na który Generał Tyszkiewicz przez posłańca odpowiedział, że dla słabości zdrowia połączyć się z powstaniem niemoże. Żeby więc położyć koniec Anarchij, zgodzili się, że dowództwo szlachty zostanie przy Zylińskim, a strzelcami strażnicy obecni dowodzić będą; oddziały nieobecnych, de Ronka, Kraskowskiemu powierzył.

Wysłani z Grodna urzędnicy Nieczwołodów i Kowalski dla wyśledzenia przygotowań do powstania i dla pojmania Kraskowskiego, w okolice puszczy przybyli. Nieczwołodowa Kraskowski w Królowym-moście pojmał i do obozu jako jeńca przyprowadził, Kowalski w kilka dni później przez Antoniego Szrettera na drodze zatrzymany, obadwa Niemcewiczowi poruczeni zostali. W tymże czasie Kraskowski z Antonim Szretterem zabrali na gościńcu Haleńskim 26 bryk przeznaczonych dla Armij rossyjskiej z kosarzami. Zdobyte równocześnie transporta, powiększone zostały całym zapasem żywności, które de Ronka z domu swego do obozu przywieść kazał. Liczba powstańców nie przechodziła 400. Opatrzonych w broń myśliwską było 300. Resztę Niemcewicz w kosy i piki chciał uzbroić, i na ten koniec sprowadzono kuźnię i kowalów od Kazimierza Houwalta. Nielicząc amunicji którą każdy z powstańców przyniósł z sobą, miał Kraskowski kupionych i zrobionych przez się: 3600 ładunków, dwa kamienie prochu i tyleż ołowiu; znaczna ilość ładunków zrobionych z materjałów de Ronki dostała się w wiedzę Żylińskiego. Ogólny zapas żywności i amunicji stosunkowo do liczby osób mógł wystarczyć na 4 miesiące.

Przychylni mieszkańcy głosili że powstanie Białowieskie urosło do 14,000. - Wieść ta sprawiła że WX Konstanty z Białegostoku do Słonima się przeniósł, polecając Generałowi Rozen działać na przytłumienie powstania. Jakoż wysłany z Brześcia oddział Jazdy, przez Prużany do Szereszowa pod puszczę przybył na zwiady. Kilkudziesięciu ułan6w posunęło się ku Swietliczyskom dla pojmania Jakóba Szrettera który w domu siedział, a słynął z czas6w wojny 1812 roku, jako zawzięty nieprzyjaciel moskali. Szretter mając przy sobie dwóch synów i pięciu strzelców, cofając się do lasu, celnemi wystrzałami odpędził ten rekonesans i do domu wrócił. Ogrom puszczy a do tego przekonanie że w wojnie narodowej napotyka się na każdym kroku nieprzyjaciela, uczynił był moskali nieśmiałymi, i pewnieby powstaniu zostawili dość czasu do wzmocnienia się, a następnie zaczepnego działania, gdyby nieusłużność niektórych obywateli dodających nieprzyjaciołom ochoty do zniszczenia nas w zawiązku. Widziano w obozie Podcerkiewnym słynącego złą wiarą Jabłońskiego i Kiernożyckiego uciekających niby przed napadem na ich domy, i po przenocowaniu z powstańcami, znowu chroniących się u moskali. Posiadacz Kamieńca, były podpułkownik Wojska Polskiego Adam Nosarzewski, jak z razu de Ronkę starał się od powstania oderwać, tak za przybyciem Adwokata Alexandra Makowskiego, otwarcie stał się pośrednikiem wypraw które moskale z Brześcia na puszczę Białowieską robili. Z tych najpierwsza przez Kamieniec do Królowego-mostu wysłana, składała się z bataljonu muromskiego piechotnego pułku, z jednym działem i 270 wozami przeznaczonemi do Skidla po żywność. Większość powstańców domagała się ażeby oddział ten na samym wstępie do lasu zniszczyć, i tym sposobem wdzieranie się do puszczy, która powinna była bydź twierdzą powstania, uczynić niepodobnem. Żyliński uznał że dość jest posłać rekonesans. Minuczyc i Prokopowicz z 19 ludźmi o bytności nieprzyjaciela przekonali się, w powrócie swoim mniemając że byli od kozaków ścigani, zatrzymali się na grobli Przewłoce, dali ogni i zabito furmana prowadzącego 3 konie do Mścibowa Xiędzu proboszczowi Mieszkowskiemu. Dzień 3 maja v. s. upłynął na radach i zwadach, a tymczasem bataljon z działem i wozami do Białowieży o milę od obozu powstańskiego nadciągnął. - Ci z powstańców co boju pragnęli, wołali ażeby z całą siłą ruszyć na ten oddział – Rostropny nieprzyjaciel ogłosił że bataljon przeznaczony do Skidla, pójdzie nazajutrz drogą na Hwoźnę. Żyliński wieści tej uwierzył, i zgodził się że powstańcy na ochotnika w Hwoźnej o 6 mil od obozu na nieprzyjaciela z zasadzki napadną - Znalazło się 90 którzy 4go Maja około godziny 7 wieczornej pod bronią stanęli, - Żyliński oświadczył że słabość nóg tak odległego i spiesznego marszu odbydź mu nie pozwala. Niemcewicz ważnością zatrudnień wymówił się, żeby zaś Kraskowskiemu odjąć sposobność odznaczenia się oświadczyli że dostojności swe na Kazimierza Houwalta zlewają. Przed wyjściem Kraskowski oświadczył Żylińskiemu że dbały o powodzenie powstania które mu z taką pracą zawiązać udało się, ma oddzielną policją przez którą nabrał przekonania że mały bardzo oddział Moskali z wozami pójdzie na Hwożną, że reszta na obóz uderzyć ma; stąd radzi być w pogotowiu, oraz cały zapas żywności i amunicji, zdobytemi świeżo furgonami w inne miejsce natychmiast przewieść.- Żyliński odparł, że ona za wszystko jest odpowiedzialnym i przestróg nic przyjmuje. Ruszyli ochotnicy przez uroczysko Niedzwieże, gdzie, o czwerć mili od nieprzyjaciela, Narewkę po zwalonem drzewie przebyli i przed świtem w Hwoźnej stanęli. – Równo z dniem uszykowali się w lesie wzdłuż grobli. Houwalt w srzodku, Kraskowski na prawem, Szretter Antoni na lewem byli skrzydle a 4a kompanja Muromskiego pułku zbliżyła się. Kapitan Sokolnikow nie śmiejąc wejść na groblę, kazał czterem żołnierzom do ostępu wkroczyć, prawe skrzydło powstańców dało do nich ognia, na odgłos wystrzałów, Rewieński były podoficer Wojska Rossyjskiego zrobił popłoch na lewem skrzydle, i ze 30 ochotnikami zbiegł na Teremiska, reszta pod dowodztwem Antoniego Szrttera i Minuczyca połączywszy się z prawem skrzydłem bój zaczęła i ścigała nieprzyjaciela aż pod Białowież, którego cały oddział zniszczony tak, że tylko kommisjoner Rozow i pięciu żołnierzy ucieczką ocaliło życie. - 270 wozów z dobrą uprzężą dostało się ochotnikom, którzy po kilkogodzinnym odpoczynku, ze zdobytą bronią i amunicją na powrót do obozu ciągnąć postanowili.- Zbrojni w karabiny z bagnetami i ośmieleni zwycięstwem zboczyli z drogi dla obserwowania stanowiska nieprzyjacielskiego w Białowieży, widziani od wedet Kozackich udali się na uroczysko Niedzwieże, gdzie przeszłej nocy przez Narewkę się przeprawiali. Utajony w krzakach włościanin ze wsi Krzysztofowa, ujrzawszy w Przechodzie Kraskowskiego, wziął go na stronę i doniósł że Moskale do Podcerkiew chodzili, bili się i spiesznie nazad z rannymi żołnierzami powrócili. Zamiast więc przepędzenia nocy przy brzegu Narewki, Kraskowski wymógł na zmęczonych i umorzonych głodem ochotnikach że do obozu zdążyli. Kazawszy zatrzymać się oddziałowi na przyległem wzgórzu, Kraskowski z jednym strzelcem wszedł do ostępu i przy świetle xiężyca zbliżył się do miejsca w którem zwykle pikieta stała. Nie dano odpowiedzi na hasło, posunął dalej i znalazł nagiego trupa; był to strzelec Hieronim przez Moskali zabity i obdarty; o wiorstę ku obozowi znalazł pogorzelisko magazynu żywności i przy niem na placówce nikogo ze swoich. - Żeby więc w obozie ruch obudzić i oddział o niepewnem swoim położeniu ostrzedz, wystrzelił dwa razy z pistoletów; i po chwilowem oczekiwaniu, nie słysząc ani widząc żeby kto z obozu przybywał, powrócił tąż samą drogą do oddziału, zwierzając się Houwaltowi z tego co w głębi ostępu odkrył; oddziałowi zaś oświadczył że w skutku jego prośby, Żyliński w inne miejsce obóz musiał przenieść; a zamiast wkraczania do ostępu chce udać się w stronę zachodnią i tam noc przepędzić. - Wtem dał się słyszeć huk wystrzału działowego, był to znak cofania się bataljonu, który stratą swoich nad Hwoźną przerażony, przebiegłszy spiesznym marszem drogę do Królowego Mostu, we wsi Dmitrowiczach o 2 mile od puszczy odległej się oparł, gdzie mu dano rozkaz powrotu do Brześcia.

- Odddział Ochotników przy ostępie zwanym Nieznanowski-rożen dnia oczekiwał. Kraskowski z porucznikiem Ambrożewiczem i Kołosowskim przy jednym ognisku zasnęli i ze dniem przebudzeni ujrzeli się opuszczonemi od reszty powstańców których Houwalt uprowadził, wystawując im stratę obozu i niebezpieczeństwo dłuższego Kraskowskiemu towarzyszenia; powrócił do Łuki i w dalszym ciągu kampanji do współdziałania nakłonić się nie dał. – Szczęściem nadszedł w to miejsce strzelec, ten zgłodniałych zasilił i doniósł że tejże samej godziny w której nad Hwoźną nieprzyjacielski oddział zniszczono, reszta batalionu naprowadzona na obóz przez włościanina z Białowieży Konrada Skorika, po uporczywym z de Ronką boju na placówce, opanowała obóz, wczasujących w nim po dobrej wieczerzy powstańców z naczelnikami wygnała, Ammunicją z całym zapasem żywności spaliła, do sta koni uprowadziła. - Pierwszem staraniem Kraskowskiego było połączyć się z de Ronką, zgromadzić rozpierzchnionych z dowództwa Żylińskiego i Niemcewicza powstańców. W tym celu udał się do uroczyska zwanego Doszczatik, znalazł tam de Ronkę z kilkunastu innymi powstańcami. Niemcewicz w Krukowskiej straży tułający się odpisał: że z nowo przezeń utworzonego planu wypada że nie ma potrzeby łączenia się z Białowieskiem powstaniem; jakoż przez niemały czas najściślejsze zachował incognito. Żylińskiemu chodziło o wyjście z puszczy której nie znal, po raz więc pierwszy przystał na propozycją Kraskowskiego, który widząc stratę obozową przewyższającą kilkakrotnie Hwoźniańską zdobycz, niepodobieństwo utrzymywania się w głębi puszczy bez zapasów, a razem łatwość rekrutowania się w stronie gdzie odgłos zwycięztwa pod Hwoźną moralny wpływ na mieszkańców wywierał, oświadczył że niczyjej nad sobą przewagi nie uznając, uda się z tymi co za nim pójść zechcą nad rzekę Narwę, i ztamtąd przez lasy Białystockiego obwodu albo do powstania Augustowskiego zdąży, albo się, połączy z mającym przyjść na Litwę korpusem wojska Polskiego, o czem mu z nad granicy kapitan Paweł Lewicki donosił.

Ruszył Kraskowski ku Narwi w towarzystwie Jakóba Szrettera przybyłego z uwiadomieniem że stu nowych ochotników z Wołkowyskiego i Grodzieńskiego powiatów nadeszło; za nimi reszta Podcerkiewnych powstańców w szeregu ze 23 rot złożonym mając za sobą Żylińskiego jadącego na wozie dla słabości nóg i dwa woły stanowiące cały zapas żywności na przyszłą kampanją. - Przenocowawszy na pobojowisku Hwoźniańskiem wespół z Wołkowyskimi ochotnikami, nazajutrz w Wirach połączyli się z 60 jazdy Białostockiej uformowanej ze skarbowych strzelców i strażników tamecznych lasów. Żyliński pośpieszył ojąć nad nimi dowództwo, i gdy Kraskowski w Połomiu o przejściu na Litwę Generała Chłapowskiego uwiadomiony, urządzeniem piechoty zatrudniał się, on pod pozorem ćwiczenia jazdy na przyległych polach, przeciągnąwszy kogo mógł ze swoich powietników, w sto z górą koni i kilkadziesiąt piechoty w obwód Białystocki drogą ku Mieleszkom potajemnie zbiegł - tam oddziałowi oświadczył: że wszelkie usiłowanie utrzymania się przeciwko przemagającej Rossyjskiej sile byłoby bezskuteczne, a zatem jak on u krewnych szukać ma zamiar, tak też wszyscy przykład jego naśladować powinni. - Jan Sawicki za powrotem do puszczy o tym postępku Żylińskiego przed Generałem Chłapowskim zdał sprawę.

- Jakób Szretter z synami i porucznikiem Ambrożewiczem do Swietliczysk się udał i większość pozostałych powstańców za sobą pociągnął. De Ronka z Kraskowskim po dwakroć od szlachty opuszczeni, postanowili czekać przybycia Generała Chłapowskiego – jakoż nazajutrz po bitwie pod Hajnowszczyzną w Masiewie z nim się spotkali, stan rzeczy objaśnili, 260 powstańców skupionych przy Szretterze do korpusu Polskiego wcielili i z nim w głąb Litwy udali się. - Chłapowski spodziewając się nieprzyjacielskiej pogoni, poruczył Szretterowi dowództwo pozostałych powstańców z obowiązkiem pilnowania a w potrzebie spalenia mostów na Narwi i Narewce. - Oddziały wojska Rosyjskie pod dowództwem Generała Gołowina nadeszly, jeden do Królowego mostu, drugi do Rudni w celu pojmania Szretterów i zniszczenia ich komendy. - Ci mogliby byli przez długi czas stawić czoło nieprzyjacielowi. a nawet klęskę mu zadać, gdyby niespodziewane przybycie Niemcewicza nie zmniejszyło liczby powstańców i stanowczo na przytłumienie powstańców niewpłynęło. – Ten pod pretekstem werbowania ochotników w Brzeskim powiecie, wymógł na Szretterze że 130 najlepszych strzelców za nim poszło. "Wprowadzeni na zasadzkę nieprzyjacielską między Białowieżą i Królowym-mostem w części wyginęli, a reszta rozpierzchła się z postanowieniem nie narażania się na próżne straty. Wódz wiadomo tylko jemu jednemu drogą do Warszawy na Sejm się dostał. - Tym czasem Gołowin ścigając Szrettera mniemającego już po wyprawie Niemcewicza jak 40 ludzi, zagnał się w straż Browską, tam po dwóch bitwach w których Antoni Szretter dał dowód niesłychanego męstwa, stał się panem puszczy; a Szretter z 17 niedobitkami w powiat Lidzki a następnie Słonimski wyszedł i z Generałem Dembińskim się połączył. – Taki był koniec powstania które uporczywem staraniem Kraskowskiego zaszczepione, bezinteresownem poświęceniem się leśnych mieszkańców utrzymywane, próżnością sięgającej po naczelnictwo szlachty niweczone, tę w sprawie Polskiej ma zasługę, że odciąwszy Armia Rosyjską od litewskich magazynów o głód ją przyprawiło.

 

Galeria

Copyright © 2008 - Encyklopedia Puszczy Białowieskiej, webmaster Stanisław Matlak